wtorek, 20 kwietnia 2010

pożegnanie Marka Linkousa

Kurde, chciałem inaczej, bo to chyba trochę pechowo zaczynać od posta o czyjejś śmierci...jednak nijak nie potrafię inaczej.

"Z wielkim smutkiem dzielimy się wiadomością, że nasz drogi przyjaciel i członek rodziny, Mark Linkous, odebrał sobie dzisiaj życie. Jesteśmy mu wdzięczni za czas jaki z nami spędził. Na zawsze pozostanie w naszych sercach. Niech jego podróż będzie spokojna, szczęśliwa i swobodna. Jest Niebo i jest gwiazda dla Ciebie".

Mark Linkous, znany szerszej publiczności jako główny członek Sparklehorse, popełnił samobójstwo.
Kurde, taka płyta jak wspólny projekt z Danger Mouse i Davidem Lynchem nie ujrzy już światła dziennego/nocnego (w zależności od tego, kiedy najbardziej lubicie słuchać muzyki.)
Strata dla muzyki. Przeogromna.
Przy okazji, błagam na kolanach żeby nikomu nie przyszło do głowy wrzucenie jego podobizny na t-shirty, kubki, plecaki, poduszki, stringi i wibratory na baterie słoneczną.
Zapamiętajmy go jako artystę, nie jako "ikonę"; jako muzyka, nie jako "produkt".

http://www.youtube.com/watch?v=3xQSWpLCcpE

Co prawda jemu to już zwisa, ale nie odbierajmy mu godności śmierci! Tworząc koszulkę z jego podobizną równie dobrze będziemy mogli odsikać się na mogiłę - wyjdzie na jedno.

W całym tym szajsie, związanym z samobójem, w związku z tym jak bardzo mi to zepsuło humor, iskierkę nadziei.... co ja gadam, SALWE ŚMIECHU! wywołuje u mnie końcówka tej przytoczonej przeze mnie wypowiedzi.
"Jest Niebo i jest gwiazda dla Ciebie" ...
Ludzie... kocham to czego dokonał Linkous. Sądzę, że mógł być całkiem sympatycznym gościem. Pewnie był bardzo wrażliwy, skoro popełnił pieprzonego samobója... Ale po kiego kurwa grzyba wysyłamy go do nieba? I nie tylko jego! Zawsze tak robimy! Ktoś umrze - bach! Dowody świętości gotowe!!
(I proszę - nie doszukujcie się tu analogii ... politycznych. Polityka to brudny świat, który mam w dupie.)
Rozejrzyjcie się, popytajcie mame... Dziadek, który przepijał rente i zrobił dziecko sąsiadce, jest wspominany niemal jak święty. "Bo o zmarłych albo dobrze albo wcale." Czekam aż ktoś z grona przyjaciół Marka powie publicznie "Zajebistą zrobił muzykę, ale cholera wisiał mi 10$ za te koke co przerobiliśmy w burdelu".

W tym sformułowaniu o domniemanej wędrówce duszy do nieba nie doszukuje się nieścisłości merytorycznej - sam wierzę w Niebo i Piekło i wydaje mi się, że gdzieś tam trafię, ale kurwa! nikt nie wie gdzie dokładnie. Co prawda domyślam się gdzie mógłbym trafić, domyślam się gdzie mogli trafić wszyscy ci spośród moich najbliższych, którzy do tej pory umarli, jednak nie mówię z uprzejmości "Poszedł do nieba, jest mu łatwiej." Bo nie wiem tego i nie mam prawa wydawać takich osądów.

Zostawcie trupa w spokoju!

miłe złego początki

Taak...zacząć najtrudniej.
Może na pierwszy ogień pójdzie nazwa bloga: synestezja. Mówiąc "mondrze"
, jest to środek stylistyczny, polegający na przypisywaniu jakiemuś zmysłowi wrażeń odbieranych innym zmysłem. Na przykład... o, taki banał jak "dźwięki pachnące wakacjami" czy coś takiego... łapiecie? Nazwa taka a nie inna, ponieważ mam zamiar kolejne posty zamieszczać na zasadzie często niesprecyzowanych i nielogicznych skojarzeń. A nazwa "Domino" czy coś w ten deseń brzmiałaby mało lansersko.

Zaczynam pisać z kilku powodów. Przede wszystkim, od dłuższego czasu noszę się z zamiarem upublicznienia swoich jakichś tam mniej lub bardziej ciekawych przemyśleń. Zawsze gdy będę zniesmaczony, zafascynowany, wkurwiony, zaintrygowany, rozleniwiony etc., będę próbował przelać to na...pamięć wirtualną?
Boje się tylko, żeby ten kawałek przestrzeni nie stał się śmietnikiem, żebym kiedyś nieopatrznie nie wrzucił tu jakiegoś bełtu. A usuwania własnego posta - wycofywania się z własnych słów nie uznaję. Ktoś powie - taa, ale komentarze pewnie będziesz usuwał! Odpowiedź brzmi: owszem! Chamskie i niekonstruktywne będę definitywnie wypierdalał w kosmos.

Kończąc, mały apel do każdego obrońcy "jedynej prawdziwej wiary" [którakolwiek nie miałaby być tą prawdziwą], do każdego internetowego bojownika o prawdę historyczną i każdego ciecia malinowego o politycznych zapędach - uprzejmie proszę o spierdalanie.
Oczywiście każdy ma prawo komentować, nie zgadzać się ze mną, ba! polemizować nawet. Ale zachowując zasady rządzące rozmową cywilizowanych ludzi, popierając swoje zdanie argumentami etc. Bez żadnej agitacji!

Peace!